|
Spirit of Japan Japonia i wszystko co z nią związane :)
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Awe
Moderator tematyczny
Dołączył: 11 Maj 2008
Posty: 346
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Racibórz Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 8:24, 10 Sie 2009 Temat postu: Język Smoka - sinologia |
|
|
Większość absolwentów sinologii to pasjonaci, którzy od dziecka
chcieli zobaczyć Wielki Mur czy wędrować cały dzień krętymi uliczkami
Szanghaju.
Obecnie na świecie języka mandaryńskiego (nazywanego chińskim),
który jest urzędowym językiem ChRL, uczy się około 40 mln
obcokrajowców.
Znajomość języka chińskiego, którym posługuje się 1,3 mld
mieszkańców Państwa Środka i którego uczy się ponad 40 mln
obcokrajowców na całym świecie, jest kluczem do sukcesu w XXI w. Tym
bardziej że od 25 lat gospodarka mocarstwa znad Jangcy rozwija się w
tempie 8-12%, by w kryzysie zwolnić do nadal aż 7,1%.
By móc swobodnie czytać codzienną chińską gazetę, należy wyuczyć się
3 tys. znaków, fot. AFP
– Młodzież zdaje sobie sprawę, że znajomość chińskiego to pewna
inwestycja – mówi Elżbieta Gawrońska ze Studium Języków
Obcych Uniwersytetu Opolskiego. W Opolu naukę języka chińskiego
oferują od 2007 r. tamtejszy uniwersytet i politechnika. –
Zainteresowanie przerosło nasze oczekiwania – mówił prof. Jerzy
Jantos, prorektor ds. studenckich na Politechnice Opolskiej, gdy okazało
się, że w ciągu kilku dni zgłosiło się ponad 80 osób. Już rok wcześniej
przy Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie powstała specjalna,
wydzielona jednostka administracyjna – Instytut Konfucjusza,
która prężnie zajęła się promowaniem języka, kultury i historii Chin.
Obecnie w Krakowie chińskiego uczy się co najmniej 300 osób, głównie
studentów, a liczba ta systematycznie wzrasta.
W 2008 r. kolejne dwa Instytuty Konfucjusza powstały w Poznaniu, przy
Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza, oraz we Wrocławiu, przy
Uniwersytecie Wrocławskim. Również w Warszawie jest wiele miejsc
oferujących naukę języka, którym posługuje się najliczniejszy naród na
Ziemi. Należą do nich m.in. otwarta w lipcu Chińska Szkoła w Warszawie,
szkoła Nanjing Education, Inter-lin Kai-yu Lin Szkoła Kultury i Języka
Chińskiego czy szkoła języków obcych Stud-Tour. Ojczysty język 1,3 mld
mieszkańców Chin można szlifować też na Uniwersytecie Warszawskim,
w Wyższej Szkole Międzynarodowych Stosunków Gospodarczych w Gdyni
czy w Wyższej Szkole Stosunków Międzynarodowych i Dyplomacji w
Łodzi.
Chińska ofensywa
– Język chiński jest i z pewnością długo jeszcze będzie na topie
– stwierdza dr Marcin Styczyński, który pracuje przy rekrutacji na
studia na uniwersytecie w Poznaniu. Słowa te potwierdza wiele faktów.
Obecnie na świecie języka mandaryńskiego (nazywanego potocznie po
prostu chińskim), który jest urzędowym językiem Chińskiej Republiki
Ludowej, uczy się ok. 40 mln obcokrajowców.
Jeszcze w 2005 r. w Stanach Zjednoczonych lektoraty tego języka
oferowało 640 szkół wyższych, dziś natomiast jest ich kilka tysięcy, nie
licząc kolejnych prawie 3 tys. szkół średnich, w których uczniowie mają
możliwość uczęszczania na lekcje chińskiego oraz trudnej do
oszacowania, rosnącej lawinowo liczby prywatnych szkół oferujących
naukę języka mieszkańców znad Jangcy. W Kanadzie chiński jest
trzecim, po angielskim i francuskim, najczęściej używanym językiem,
którego można zacząć się uczyć w każdym dużym mieście na południu
kraju.
W Wielkiej Brytanii i Szwajcarii otwiera się klasy z językiem
mandaryńskim w szkołach podstawowych, a we francuskich
podstawówkach już od kilku lat uczy się go ponad 10 tys. uczniów.
Sytuacja ta nie jest jedynie wynikiem dużego zainteresowania orientalną
kulturą i tradycjami Chin na Zachodzie, obserwowaną nieprzerwanie od
początków romantyzmu w Europie, czyli od końca XVIII w. Ważną rolę
odgrywa rosnąca gospodarka Państwa Środka, która sprawia, że jest ono
coraz bardziej atrakcyjne w oczach inwestorów. Nie bez znaczenia są
duże, liczące kilkaset tysięcy mieszkańców skupiska Chińczyków w
najważniejszych metropoliach zachodniego kręgu cywilizacyjnego, jak
chociażby Chinatown w Londynie, Nowym Jorku czy Los Angeles.
W końcu same władze w Pekinie nadają dynamizm rozpowszechnianiu
nauczania języka chińskiego na świecie poprzez tworzenie sieci
organizacji non-profit, których nadrzędnym celem jest propagowanie
języka, kultury i historii Chin, czyli Instytutów Konfucjusza. W takich
państwach jak Polska czy Czechy odgrywają one rolę przyczółków, od
których zaczyna się pracę nad uatrakcyjnieniem wizerunku Chin w
oczach lokalnej ludności, a w państwach z dużą liczbą chińskich
emigrantów, jak Wielka Brytania czy Niemcy, Instytuty Konfucjusza są
zarówno miejscami, które wiążą Chińczyków z ich macierzą, jak i
sposobem demonstrowania szybko rosnących politycznych wpływów
Pekinu.
O tym, jak imponujący nacisk na tę "kulturalno-lingwistyczną ofensywę"
kładą Chiny, świadczą liczby: tylko na wyedukowanie tysięcy lektorów w
ciągu ostatnich lat wydano równowartość kilkunastu miliardów dolarów, a
od 2004 r., gdy powstał pierwszy Instytut Konfucjusza w Seulu w Korei
Południowej, do dnia dzisiejszego wybudowano ponad 200 tego typu
placówek na wszystkich kontynentach prócz Antarktydy. Są one
stowarzyszone w międzynarodowej sieci, której siedziba główna –
Hanban (Biuro Międzynarodowej Rady Języka Chińskiego) mieści się w
Pekinie.
Kuszące szanse
Sinologia to studia dotyczące języka, kultury, historii, systemów
religijnych i filozoficznych, gospodarki i polityki Chin. – To trudne
studia, ale z dobrymi perspektywami na pracę – twierdzi Wojciech
Jakóbiec, doktorant sinologii na UAM w Poznaniu. Podstawową rzeczą na
wydziale sinologii jest dobra znajomość języka angielskiego lub co
najmniej niemieckiego, gdyż większość materiałów do nauki języka
mandaryńskiego jest w tych językach. Na studiach chiński uczony jest od
podstaw, wykładowcy wręcz nie polecają wcześniejszej, "domowej"
nauki, gdyż łatwo można wyrobić sobie złe nawyki i maniery językowe.
Sinologia polega głównie właśnie na nauce języka Państwa Środka, w
zależności od uczelni jest to od 20 do 25 godzin tygodniowo. Studenci
poznają wyrafinowane chińskie pismo, skomplikowaną fonetykę,
słownictwo i stosunkowo prostą gramatykę. Trzeba nauczyć się również
kilku tysięcy najważniejszych chińskich znaków oraz ich tonalności. Poza
tym młodzież uczęszcza na takie przedmioty jak filozofia Chin, kultura,
gospodarka, historia Chin, jest też wiele wykładów omawiających bogatą
literaturę kraju. Często, studiując sinologię, ma się możliwość bądź wręcz
obowiązek nauki drugiego języka orientalnego. Najpopularniejsze są
japoński i hindi, choć mamy w Polsce rosnącą liczbę studentów uczących
się mongolskiego, tamilskiego czy koreańskiego. W czasie studiów można
skorzystać ze staży w Chińskiej Republice Ludowej lub na Tajwanie i tam
sprawdzić swoje umiejętności językowe, a przede wszystkim
skonfrontować wyobrażenia o Chinach z rzeczywistością.
Większość absolwentów tego kierunku to pasjonaci, którzy od dziecka
chcieli zobaczyć Wielki Mur czy wędrować cały dzień krętymi uliczkami
gwarnego Szanghaju, więc wyjazd na Daleki Wschód daje im szansę
zrealizowania marzeń. Rośnie jednak liczba młodych ludzi, którzy idą na
ten kierunek z pragmatycznego założenia, że dyplom tak egzotycznego
kierunku jak sinologia w połączeniu z elitarną wręcz znajomością języka
chińskiego (w Polsce zna go kilka tysięcy osób, nie więcej) musi dać im
pracę. I mają rację. Z pracą w trakcie studiowania sinologii i po studiach
nie ma problemów. Sinolodzy zatrudniani są w szkołach językowych, w
firmach zajmujących się handlem z Chinami (a ich liczba rośnie i rosnąć
będzie coraz szybciej), biurach podróży, w organizacjach pozarządowych,
działach zagranicznych administracji państwowej, dyplomacji czy
mediach.
Sinolog jest niezbędny do zagwarantowania pomyślnych interesów ze
stroną chińską nie tylko z powodu znajomości języka (większość
przedsiębiorców znad Jangcy nie mówi po angielsku bądź zna
podstawowe słowa), ale przede wszystkich dlatego, że zna chińskie
obyczaje, rytuały, etykietę zachowania przy stole i przy negocjacjach. A
Chińczycy jak mało który naród zwracają wielką uwagę na formę czy to
prowadzenia interesów, czy witania się. Przykład?
Kamila, studentka sinologii mówi, że spotykając się z biznesmenami z
Pekinu czy Szanghaju, należy mieć wizytówki, które wręcza się oburącz.
Niedopuszczalne jest całowanie Chinek w rękę, a z panami najlepiej
zamienić krótki i delikatny uścisk dłoni (bez "miśków" czy tulenia się).
Chińczycy, zanim przejdą do rozmów o interesach, lubią zjeść z
partnerami, najlepiej tanio i szybko, a przede wszystkim bez rozmów o
pieniądzach przy stole. I najważniejsze. Nie pytamy nikogo z Chin, ile ma
dzieci, bo wszyscy wiedzą, że obowiązuje tam polityka jednego dziecka,
a takie pytanie nie zjedna nam przychylności nikogo z państwa
Konfucjusza. Nie trzeba dodawać, że to tylko początek "miękkiej wiedzy",
jaką dysponuje absolwent sinologii.
Etatów po studiach sinologicznych jest wystarczająco wiele w Polsce, ale i
za granicą nie ma dużej konkurencji. Tylko w samych USA brakuje dziś
kilku tysięcy sinologów, wiele miejsc pracy czeka w Wielkiej Brytanii,
Francji i Niemczech. Naturalnie można postawić pytanie, czy między
wieloma miejscami pracy na Zachodzie dla osób znających chiński a
wielomilionową rzeszą tamtejszych emigrantów z Dalekiego Wschodu nie
zachodzi pewna sprzeczność. Nie zachodzi, gdyż Chińczycy z Chinatown
w Londynie czy Nowym Jorku to głównie potomkowie emigrantów z
południowych Chin z połowy XX w. i w przeważającej większości mówią
dialektem kantońskim, który z kolei jest zrozumiały dla zaledwie co
piątego mieszkańca Państwa Środka i nie jest językiem urzędowym ChRL.
Studenci sinologii są dobrze widziani również w samych Chinach, gdzie
zaczynają od zarobków minimum 1500-2000 dol. za miesiąc, a często
większych, gdyż pracodawcy chcą ich zatrzymać na dłużej. "Biali"
posługujący się chińskim, szczególnie z Ameryki i Europy, są ciepło
przyjmowani w Chinach, a w wielu mniejszych miejscowościach w
centrum i na południu kraju są wręcz "atrakcją" dla mieszkańców,
zwiększając obroty w restauracjach, klubach czy salonach odzieży. Poza
tym dla każdego ambitnego chińskiego szefa, szczególnie z prowincji,
zatrudnianie pracowników z Zachodu jest elementem prestiżu i świadczy
o jego rozległych, międzynarodowych interesach.
Chiny potrzebują nauczycieli angielskiego, gdyż miliony studentów znad
Jangcy zrozumiały, że jest on niezbędny w kontaktach z resztą świata.
Andrzej Grzębowski z Międzynarodowego Studium Turystyki i Kultury w
Bydgoszczy tłumaczy: – Azjaci mają fatalną wymowę, dlatego
chcą, by angielskiego uczyli ich Europejczycy. Polacy jadący do Chin
uczą angielskiego najczęściej maluchy w chińskich przedszkolach bądź
szkołach średnich. W zamian za naukę angielskiej wymowy, słówek czy
podawanie informacji o kulturze i historii USA oraz Wielkiej Brytanii
dostają darmowe wyżywienie i zakwaterowanie, zwrot kosztów podróży
oraz od
2 nawet do 8 tys. juanów miesięcznej pensji (czyli od 800 do ponad 3 tys.
zł). – Ta kwota na polskie warunki nie jest duża, ale na tamtejsze
tak. Starczy na rozrzutny tryb życia i opłacenie np. dodatkowego kursu
chińskiego – dodaje Grzębowski.
Europejczyków ze znajomością chińskiego potrzebują również
przedsiębiorstwa i korporacje prawnicze w Chinach, wszystko to ze
względu na rosnącą wymianę handlową między Chińską Republiką
Ludową a resztą świata. Prof. Marek Tukiendorf, prorektor Politechniki
Opolskiej mówi wprost: – Chińczycy uznali, że jeśli ktoś chce
robić z nimi interesy, powinien nauczyć się języka chińskiego. Należy
dodać, że mają wiele powodów do takiej pewności siebie.
Wschodzący lider
Światowe rynki pogrążone są w kryzysie. Gospodarka Niemiec może się
skurczyć o ponad 6%, a Stanów Zjednoczonych co najmniej o 2%.
Kryzys jest również w Chinach. Ma jednak bardzo specyficzną formę. Z
danych opublikowanych 16 lipca 2009 r. przez chiński Państwowy Urząd
Statystyczny wynika, że w pierwszej połowie 2009 r. wzrost PKB w
Chinach wyniósł "jedynie" 7,1%. Rzeczywiście dla Pekinu wzrost
gospodarki o 7,1% mógł być zaskoczeniem, gdyż przez ostatnie 25 lat
Chiny rozwijały się w imponującym tempie – ponad 9% rocznie.
Mimo to nie mają powodów do obaw.
Chiny od wielu lat same pracują na swoją pozycję. Jeszcze wcześniej niż
wspomniana już sieć Instytutów Konfucjusza, bo od lat 50., rozwija się
dynamicznie Chińskie Radio Międzynarodowe. Obecnie nadaje swój
program do ponad 100 krajów na obszarze Azji, Afryki, Europy, Ameryki
Północnej, Karaibów i Oceanii. Radio ma 40 biur w Chinach i 27 za
granicą i nadaje dziennie 290 godzin audycji w 38 obcych językach, w
tym w języku polskim.
W 2003 r. Pekin wystrzelił pierwszego chińskiego astronautę w kosmos,
by w 2007 r. zestrzelić z powierzchni Ziemi własnego satelitę na orbicie
okołoziemskiej, co zszokowało naukowy świat i zostało skomentowane
jako "preludium do gwiezdnych wojen".
Chiny zorganizowały w końcu przed rokiem najdroższe i prawdopodobnie
najbardziej okazałe igrzyska olimpijskie w historii, a już za trzy lata chcą
oddać do służby wojskowej dwa pierwsze lotniskowce.
Według analityków za 26 lat Chiny dogonią Stany Zjednoczone pod
względem wielkości gospodarki, a za 40 lat potencjał ekonomiczny
azjatyckiego smoka może dwukrotnie przewyższyć amerykański.
"Znajomość języka chińskiego jest kluczem do sukcesu w XXI wieku",
mówi wielu nauczycieli tego języka. I trudno nie przyznać im racji.
Chińskie pułapki
Wielu osobom wydaje się, że chiński jest niezwykle trudnym językiem.
Tymczasem, obiektywnie patrząc, nie jest on ani mniej, ani bardziej
skomplikowany od polskiego czy angielskiego. Język chiński ma
wyjątkowo łatwą gramatykę, logiczny szyk zdania i wbrew pozorom
nietrudną wymowę. Jednakże jej odmiana może przysparzać problemów.
– Skończyłam sinologię. Dwie koleżanki etnolingwistykę ze
specjalnością język chiński – mówi Kamila. I potwierdza, że
chiński nie jest tak trudny, jak się o nim mówi. – Jest łatwiejszy
do nauczenia niż polski – przekonuje. – Przede wszystkim
ma prostszą gramatykę. Można nawet powiedzieć, uogólniając, że nie ma
czasów. Mówi się "ja iść do szkoła" i "ty jutro iść do szkoła". Najtrudniej
jest przestawić się na znaki i zacząć je pisać, wymaga to treningu. Jeden
znak oznacza sylabę i cały wyraz. A połączenie dwóch sylab daje
zupełnie nowe słowo. Weźmy telefon, po chińsku dianhua. Osobno dian
znaczy prąd, a hua mowę i tak wychodzi "elektryczna mowa" –
kończy.
Natomiast pytanie "w jakiej firmie pracujesz?" tłumaczy się bezpośrednio
na język chiński jako "ty znajdować się jaka firma pracować". Zdanie
poboczne w języku chińskim nie jest oznaczone spójnikami "że" lub
"czy", zawiera ono po prostu przekazywaną treść. Ciekawostką jest też
to, że w języku mandaryńskim nie ma jednego słowa oznaczającego
"nosić" jak w języku polskim, np. "nosić torbę" czy "nosić kapelusz na
głowie". W zależności od tego, którą częścią ciała coś noszą, Chińczycy
używają innego czasownika. Prawdopodobniej najwięcej trudności
sprawiają wyrafinowane chińskie znaki, które trzeba wielokrotnie pisać,
by się ich dobrze nauczyć. Co więcej, by móc swobodnie czytać
codzienną chińską gazetę, należy wyuczyć się 3 tys. takich znaków. Przy
poważnym podejściu do sprawy po kilku latach nauki jest to jednak bez
większych problemów możliwe.
Drugą pułapką, ale też do pokonania, może być tonalność, która
charakteryzuje azjatyckie języki. W chińskim występują cztery tony,
które decydują o znaczeniu danej sylaby. Zróżnicowane akcentowanie
tych samych wyrazów występuje też, choć w mniejszym stopniu, w
niektórych językach Europy np. niemieckim, ale nie zmienia, tak jak w
mandaryńskim, znaczenia słowa. Cztery tony to: wysoki ton, wznoszący
się ton, opadająco-wznoszący się ton i opadający. Od właściwej wymowy
tonalnej zależy, czy nasz rozmówca zrozumie, czy chodziło nam o konia,
czy o mamę, o gwiazdę czy o nazwisko lub o śnieg czy o krew. Tonacja
może powodować trudności na początku, gdyż nie występuje w języku
polskim, jednakże gdy osłuchamy się z językiem i będziemy ćwiczyć
– nauczenie się chińskiego jest jak najbardziej w naszym zasięgu.
Katarzyna Wolniewicz, studentka I roku sinologii na Uniwersytecie Warszawskim:
– Już w pierwszej klasie liceum wpadłam na pomysł, aby zdawać
na sinologię. Na wydziale orientalistyki mojej uczelni są także
japonistyka, indologia, koreanistyka, wietnamistyka, afrykanistyka,
etiopistyka i egiptologia. Chiny zawsze mnie bardzo interesowały.
Uważam, że sinologia to bardzo rozwojowy kierunek. Niedługo rynek
będzie przepełniony ekonomistami, prawnikami itp. Chiny stają się
potęgą, w Warszawie znajduje się wiele chińskich firm, także ambasada
tego kraju. Sinolodzy są poszukiwani, więc nie boję się o moją przyszłość.
onet.pl
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
|